Zamysł zakupu czegoś nowego, tym razem 4-suwowego, narodził się na ostatnim Pikniku Motocykli Iż wraz z Suchym, który to pojawił się na swoim NSU OSL. Szukałem i nawet znalazłem coś fajnego i bardzo kompletnego - NSU ZDB 201.
Motocykl ten dostał pozytywną rekomendację Spikera Dodatkowo był do oglądnięcia w Łodzi, czyli tam gdzie wtedy pracowałem. Niestety drobne nie dogadanie i okazja przeszła obok nosa.
Jakiś czas później oglądałem jeszcze jeden - ty razem czterosuwowy, ale ten egzemplarz to była zabawa na wiele lat i potrzebne były spore wydatki na samą kompletacje.
Po pewnym czasie, w chwili gdy odzyskałem spokój ducha i wyleczyłem się zupełnie z problemu zakupu, podczas corocznej czynności - jaką jest przegląd techniczny auta - na zaprzyjaźnionej stacji diagnostycznej diagnosta mnie zaczepił i zapytał czy mógłbym mu podpowiedzieć czy warto się pchać w takie coś:
Po oglądnięciu zdjęć i wysłuchaniu parametrów dotyczących transakcji stanąłem zamurowany z ruchomym góra dół "gulem". Odpowiedziałem również, że według mnie warto i gdybym to ja miał tego typu dylemat to bym motocykl kupił. Było to 24 sierpnia 2015 roku.
Założyłem, że dam sobie trzy tygodnie, a po ich minięciu pojadę do diagnosty i spytam czy kupił motocykl i czy w ogóle zamierza to robić. Czas minął i zrobiłem jak sobie to obmyśliłem. Mój tryb pracy pozwalał mi odwiedzać stacje tylko w soboty, a podstawowym problem okazał się notoryczny brak odpowiedniego diagnosty.
Trwało to prawie dwa miesiące i wyjeżdżając z Łodzi przed południem w piątek udało się spotkać osobę, której szukałem. Diagnosta jak mnie zobaczył sam zaczął rozmowę i oznajmił, że nie kupił motocykla i chętnie da mi namiar.
Poszedłem za ciosem i po wykonaniu łańcuszka telefonów dodzwoniłem się do właściwej osoby, która zdążyła się już przez ten czas rozmyślić ze sprzedaży Monet'a. Podczas oględzin udało się jednak przekonać sprzedającego by dobił ze mną targu. Tydzień później wyglądało to już tak:
Po raz kolejny coś w kolorze niebieskim
Nie wahałem się dokonać zakupu. Motocykl był bardzo kompletny. Brakowało niespełna kilka detali, które m. in. z pomocą Jarka (który wcześniej nabył bardzo podobny egzemplarz) na pewno uda się dorobić.
Te braki to:
- pokrętło amortyzatora skrętu;
- kulisa zmiany biegów;
- gałka zmiany biegów;
- napinacze łańcucha napędowego;
- osłona trzonków i popychaczy zaworów;
- prawa guma na zbiorniku paliwa;
- akumulator (dość nietypowych wymiarów);
- pompka;
- gadżeciarska puszka na olej (wożona na przednim widelcu);
- jeden skórzany troczek zasobnika na narzędzia;
- powietrza w przednim kole.
Zamysł ogarnam ale enesiak 2T jakoś mi z nim nie stroi. Widzę, że ciśnienie miałeś duże.
Gaca napisał/a:
takie coś
Minijunak fajny, bez dwóch zdań, jednak kaliber pojazdu sugeruje, że nie bardzo chodziło Ci o sprzęt do jazdy, raczej chyba o chęć pobrudzenia sobie rąk czymś innym niż ruskie żelazo. Dobrze kombinuję?
Z ciekawością będę patrzył jaką drogą pójdziesz, zwłaszcza w kwestii wizualnego aspektu sprawy. Ogarnianie spraw technicznych i cała logistyka remontowa to już rutyna - dla mne chyba bardziej upierdliwa niż dająca jakąkolwiek satysfakcję. Ech, starość nie radość.
Zamysł ogarniam ale enesiak 2T jakoś mi z nim nie stroi. Widzę, że ciśnienie miałeś duże.
Enesiak był bardzo dobrą okazją w przystępnej cenie. Poza tym patrząc na odremontowane egzemplarze bardzo mi się spodobał.
mcfrag napisał/a:
kaliber pojazdu sugeruje, że nie bardzo chodziło Ci o sprzęt do jazdy, raczej chyba o chęć pobrudzenia sobie rąk czymś innym niż ruskie żelazo. Dobrze kombinuję?
Rozmiary są jakie są. Co prawda te kilka decymetrów mogło być więcej. Nic nie zmienię, chyba że dołożę długi widelec z HD Sprawa ruchomości jest drugorzędną sprawą, bo na chwilę obecną i tak nie mam czasu na to by pojeździć Iżem. W zasadzie na razie traktuję ten motocykl jak grę, klocki edukacyjne dla dużych dzieci.
Hardcor napisał/a:
W zeszłym roku z sąsiadem podobnego przytargaliśmy
Jeżeli gdzieś on tam jeszcze stoi i masz do niego dostęp lub osobę która ma to prosiłbym o odrysowanie blaszki zasłaniającej zawory
Pierwsze prace związane z motocyklem polegały na rekonesansie poszczególnych elementów składowych. Podczas dobijania targu widziałem, że motocykl ma delikatnie trafiony gaźnik, przez co przepustnica się zacinała w górnym położeniu.
Próba demontażu gaźnika, bez ucinania linki zakończyła się ułamaniem fragmentu przepustnicy.
Po głębszym zastanowieniu podjąłem decyzje o wysłaniu gaźnika do Puszczykowa celem przeszlifowania wnętrza korpusu i dorobienia nowej przepustnicy. Dodatkowo nastąpiła potrzeba dorobienia elementów do zalutowania przewodu doprowadzającego paliwo do komory pływakowej. Przybliżony termin wynosił trzy miesiące.
Kolejny, bardzo łatwo demontowany element to prądnica, której należało wymienić łożyska. Jak się okazało po jej rozkręceniu i zapoznaniu się z dostępną dokumentacją łożyska były już przynajmniej raz wymienione. Ktoś kto to robił przede mną oryginalne łożyska kulkowe rozłączne zastąpił kulkowymi zwykłymi. Wszystko zrobione z głową, ale gniazda łożysk zostały roztoczone pod bardzo nietypowy rozmiar. Komplet nowych łożysk był do kupienia w Anglii za 80zł plus przesyłka.
Stwierdziłem, że zastosuje również zwykle łożyska kulkowe zakryte, ale w bardziej dostępnym wymiarze. W tym celu przy okazji sprawdzenia i szlifowania zaworów zleciłem dorobienie tulejek redukcyjnych, by w nich osądzić nowe łożyskowanie wirnika prądnicy.
W zasadzie prądnica nie jest konieczna do uruchomienia motocykla, a to zadanie miało priorytet. Sprawdziłem zatem czy jest iskra. Niestety ona się nie ujawniła. Wykręciłem iskrownik i na początek wykonałem na nowo ułamane bakelitowe gniazdo kabla WN.
Po rozłożeniu wszystkiego na części pierwsze dokonałem prostego sprawdzenia przewodów cewki WN. Okazało się, że oba uzwojenia cewki nie mają połączenia. Najprościej będzie ją przewinąć.
Po niecałych dwóch tygodniach nowo wykonana cewka wróciła do mnie wraz ze współczesnym kondensatorem, którego należało podmienić ze starym.
Iskrownik to niesamowite urządzenie, ale w takiej formie z nim nie miałem do czynienia. Zasada działania jest oczywiście wszędzie taka sama, ale tutaj sama budowa i zespolenie tego z układem przerywacza każe stanąć na chwile, zastanowić się dłużej, wykonać telefon do znajomego Po tych wszystkich czynnościach wszystko staje się bardziej klarowne i można w końcu dostrzec te analogie, których wcześniej się nie widziało.
Po udanym montażu wszystkich składowych udało się. Udało się odnaleźć poszukiwaną.
Motocykl bez gaźnika i wtedy jeszcze bez iskry to motocykl unieruchomiony. Można było wyciągnąć z niego pozostałe bebechy, zapoznać się z ich stanem, budową i zając się ich wyczyszczeniem, a następnie wysłaniem w Polskę - celem wykonania napraw oraz "udoskonaleń".
Niezależną, lecz konieczną czynnością było również wyposażenie motocykla w nowe ogumienie.
Ciekawy iskrownik, wirująca cewka? Masz więcej zdjęć jego wnętrza?
Aby nie zapomniałeś namagnesować tam czegoś? Po tylu latach magnesy mogą tracić swoje własności po rozgrzaniu i iskra może się zgubić.
Aby nie zapomniałeś namagnesować tam czegoś? Po tylu latach magnesy mogą tracić swoje własności po rozgrzaniu i iskra może się zgubić.
To zielone z farfoclami kartonu izolującego od opaski mocującej to właśnie magnes. Nie trzeba było magnesować go ponownie, bo miał jeszcze swoje właściwości - mocne właściwości.
jarcco napisał/a:
Masz więcej zdjęć jego wnętrza?
Nie mam, bo jego wnętrze to właśnie ten wirnik. Po montażu w obudowie w jeden koniec przykręca się zespół przerywacza, a w drugi zębatkę napędową.
Sprawa jest tak banalnie prosta w swojej budowie, że chyba prościej się nie da. Jednak dotychczasowa styczność z tym, że młoteczek przerywacza musi mieć przewód elektryczny to ten francuz wywrócił mi do góry nogami moje dotychczasowe postrzeganie pewnych rozwiązań.
Jak luz na prowadnicach zaworowych, mieści się w normie?
Warto też sprawdzić szczelność zaworów. Zresztą ślicznych, kiedyś to mieli polot. Przedmioty musiały być ładne, a nie tanie
Jak luz na prowadnicach zaworowych, mieści się w normie? Warto też sprawdzić szczelność zaworów.
Szczelność była sprawdzana wraz z usługą szlifowania. Prowadnice mają luz, ale w szlifierni powiedziano, żebym się tym nie przejmował. Może kiedyś do tego tematu wrócę, bo przecież ile to trzeba czasu poświęcić na ściągnięcie "czapki"?
W dolnozawrowcach prowadnice są troszkę bardziej "tolerancyjne". W rozrządzie górnozaworowym olej lubi ściekać po trzonkach zaworów i jest potem zasysany do komory spalania, przez co silnik zaczyna dymić na niebiesko i "bierze" olej. Była to bolączka m.in. Skód, Ład itp.
Śledzę Twoje poczynania przy restauracji starych jeżdżadeł i nabieram coraz większego szacunku, podziwu i ... zazdrości. Ja na razie walczę z Iż-em, ale ponieważ apetyt rośnie w miara jedzenia, to już chodzi mi po głowie coś innego z tej samej epoki. Mam kilka śladów na ładną starą Jawę 250, Pannonię itp. Moim marzeniem jest oczywiście Junak, ale to coś znacznie droższego i bardziej skomplikowanego w odbudowie, a w pełni wykończony kosztuje dziś majątek.
_________________ Denerwować się to tracić własne zdrowie z powodu cudzej głupoty.
No ładne cacko! Dobry wybór, jeśli cena też była dobra. Mniej oklepane niż OSL i kompletność wzorcowa, chociaż z częściami nie będzie tak łatwo jak w przypadku motocykli niemieckich. Tego 201 ZDB opiniowałem pozytywnie ze względu na kompletność, ale wiadomo, że silnik czterosuwowy to wyższa półka (sorry Iżowcy).
Jeśli już dorabiasz przepustnicę ... w moich gaźnikach Amal przepustnica była albo aluminiowa - w mosiężnych korpusach, albo mosiężna (zabielana) w znalowych korpusach. Chociaż nie wiem czy to reguła. Ten gaźnik wygląda na licencyjnego klona Amala (Gurtner?). Metryczny czy calowy? Jest szansa, że coś podejdzie od niemieckiego Amala-Fischera czy angielskiego Amala.
Jak wcześniej już wspominałem wysłałem gaźnik do regeneracji. W niedługim czasie po tym fakcie znalazłem warsztat, który podjął się naprawy skrzyni biegów. Stan skrzynki był dobry, ale denerwował mnie spory luz na wałku kopniaka, który powodowałby znaczny wyciek oleju.
Te dwie powyższe naprawy praktycznie wyczerpały zamysł restauracji motocykla. W związku z tym strasznie czekałem aż wysłane elementy trafią do mnie z powrotem - naprawione.
Wszystko na co tak czekałem skumulowało się w jednym czasie. Na początku oglądnąłem paczkę z Puszczykowa. W jednym kartoniku były oryginalne, nieużyte do montażu elementy.
W drugim natomiast był karburator.
Spiker napisał/a:
Ten gaźnik wygląda na licencyjnego klona Amala
Druga paczka zawierała dużo więcej, a w środku:
1. Zregenerowana i wyosiowana skrzynka biegów z wykonaną od nowa zębatką zdawczą, z dorobioną regulacją luzu wzdłużnego walka głównego, pospawanym widelcem wysprzęglika oraz wykonanym gniazdem na "ekstra" uszczelniacz.
2. Lewy blok silnika, bez którego nie mogłem poskładać silnika, a w którym zapragnąłem umieścić kolejny "ekstra" uszczelniacz.
Do momentu ponownego montażu całości dzieliło mnie już naprawdę niewiele. Jednak najwygodniej jest gdy motocykl stoi na obu koła, a tylne w dalszym ciągu prosiło się o reanimacje zabieraka.
Ostatnią czynnością było przygotowanie miejsca montażu podzespołów.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach