Wysłany: Nie 03 Maj, 2015 Trasa Pana Michała cz. 17
Tydzień już minął, publiczność daje oznaki zniecierpliwienia, to w końcu trzeba napisać, co działo się w miniony weekend. Od dawna planowaliśmy sobie z Fragiem zorganizowaną wycieczkę zagraniczną. Termin był delikatnie przesuwany, ale prawie jak zwykle się udało.
W piątek znów wziąłem pierwszy z brzegu motocykl z garażu, na miejscu pasażera przypiąłem walizeczkę i wyjechałem do Wrocławia. Tam wypiłem kawę i zjadłem kanapki a potem już razem obraliśmy kierunek południowozachodni.
Pierwszy przystanek był w Bolkowie pod zamkiem.
W przerwie na siku pooglądaliśmy sobie widoki z Przełęczy Kowarskiej.
Potem był już tylko Dziki Zachód
z którego było widać śnieżne szczyty
Tam przekonałem się jaka różnica wagowa dzieli motor w wieku przedemerytalnym od motoru w wieku maturalnym
W Szklarskiej Porębie zatankowaliśmy baki i saki
I pojechaliśmy zagarażować
Jak widać wysokość robi swoje
Nocleg mieliśmy zaklepany w znanym już nam i wybitnie sympatycznym miejscu
Poranek był nieco zaskakujący temperaturowo
Ale nie było czego się bać, bo u południowych sąsiadów w Harrachovie nastało już lato
Poskakać z Czertaka się nie dało, ani wjechać na bulę też nie.
Po drodze były chwilowe roboty drogowe
W Libercu popaśliśmy chwilkę na łączce
żeby się przygotować na ten kosmodrom na horyzoncie, czyli Jested
Droga była kręta i stroma
Daliśmy radę!
Warto było, zawsze to 1012 m npm.
Pod szczytem zgubił się mały Marsjanin
Płakał tylko i nie chciał nic gadać.
Dalej, bocznymi i krętymi drogami dojechaliśmy do Decina skąd piękną drogą wzdłuż prawego brzegu łaby dojechaliśmy do granicy czesko-niemieckiej w Hrensku.
Domy wciskają się wprost między skały
Kolejnym punktem programu była twierdza Königstein.
Fajna jest strefa parkowania dla motocykli całkiem za darmo.
Z braku czasu i ochoty zamek zwiedziliśmy z japońska.
Pooglądaliśmy i pojechaliśmy dalej.
Krótki popas w miejscu niedozwolonym.
Przez łużyckie miasteczka jechaliśmy przepisowo
Pożegnaliśmy NRD w Zittau, czyli w Żytawie i z radością powitaliśmy Polskę.
Odwiedziliśmy jeszcze trójnarodowy piknik rodzinny na styku trzech państw.
Koło Bogatyni poczułem się jak w okolicach Bełchatowa.
Granicę polsko-czeską zdarzało się przekraczać jeszcze kilka razy.
Po drodze na nocleg musieliśmy strzelić sobie budzące grozę zdjęcie na Zakręcie Śmierci!
Wróciliśmy przed zmrokiem.
Niedziela meteorologicznie była podobna do soboty sprzed roku. Ale jechać się dało.
Tyle, że nam most zamknęli.
Ale co? My nie przejedziemy?!
Zaczęliśmy się śpieszyć, bo goniła nas Kraina Deszczowców.
Planowaliśmy przejechać całą Kotlinę Kłodzką, więc nie można było pominąć fotki w tradycyjnym miejscu.
Za Zieleńcem zaczęło lać i trzeba było przebrać się za wędkarza.
Musieliśmy zrejterować skrótem na Bystrzycę Kłodzką.
W konkretnej ulewie przejechaliśmy Kłodzko. Aż postanowiliśmy zrobić postój na hot doga.
Śpiewał kiedyś Tomasz Szwed: Pod Opolem w cepeenie brałem napęd
Frag jeszcze długo miał niesmak w ustach
Potem lało, potem lać przestało, potem znów polało, ale w Łagiewnikach dane nam było się rozjechać.
Ja w prawo.
Frag prosto.
To były udane dni, lepsze niż widać na zdjęciach.
[ Komentarz dodany przez: mcfrag: Pon 4 Maj, 2015 ]
Jako suplement dodaję trasę głównej wycieczki (sobota).
Ale skoro byliście już tak blisko to trzeba było przynajmniej - z japońska strzelić fote największej skalnej bramie w Europie. A na Jested to WJAZD chyba tylko dla gości hotelowych i obsługi - OJ TI OJ TI!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach