Dziś zamieniłem się z enesowego kustosza w prawdziwego Nesiarza.
Dzięki temu, że większość odwiedzających MWB to dyletanci którzy nie wiedzą na co patrzą, udało mi się nabyć niebywały rarytas. Wręcz unikat i egzemplarz niepowtarzalny sygnowany marką NSU. Wyjątkowość tego pojazdu wynika z racji jego pochodzenia, ponieważ jest to włoska wersja NSU Fox'a, a mianowicie NSU Müller! I właśnie to jego italiańskie pochodzenie przekonało mnie ostatecznie do inwestycji w ten sportowy motocykl.
PS przy okazji podziękuję Bartkowi i Zbyszkowi za ogarnięcie spraw logistyczno finansowych, tak abym nie musiał przerywać sobie degustacji włoskich win
Tak, dobrze widzicie niekręcony licznik z przebiegiem 10 700, to nówka sztuka
Nieoryginalny był rolgaz, ale w skrzynce narzędziowej obok oryginalnych narzędzi był również prawidłowy element
Byłbyś bez szans, już wczoraj przed południem był zabezpieczony na busie.
Suchy napisał/a:
A co masz zamiar z nim zrobić?
Odpicuję i Żaba będzie jeździć do pracy (jak usłyszała, że pali litra na sto to kazała sprzedać Fokę), poza tym jako właściciel NSU będę mógł bezczelnie jeździć moim MG na Pikniki NSU, a ostatecznie będzie służył młodemu jako pojazd do nauki jazdy zanim pozwolę mu wsiąść na Pucha. Więc jak widzisz zastosowań jest wiele
Dziś zamieniłem się z enesowego kustosza w prawdziwego Nesiarza.
Chyba nie muszę mówić, że masz obowiązek pochwalenia się zakupem na forum NSU. Twoje konto jest wciaż aktywne i jest okazja aby je znowu użyć.
Szwedzkie, francuskie, jugosławiańskie i włoskie mutacje motocykli NSU to bardzo ciekawa odnoga enesiarstwa. Wiedza o niektórych markach jest w naszym kraju szczątkowa i dopiero zaczyna być zgłębiana w miarę napływania ciekawych egzemplarzy. Ten Mueller to już całkowita niezpodzianka, bo tym razem zaadoptowano tylko silnik zdaje się ...
Motocykl jest w dobrych rękach i wiesz z pewnością co z nim dalej robić.
Cóż, wiosna zbliża się w wielkich podskokach to już najwyższy czas aby przyszykować sobie motocykl do sezonu.
Przytargałem więc z garażu moje najnowsze cudo.
I poddałem metodycznej dezintegracji.
Miałem koszmary na samą myśl o tej wkrętce kolanka, ale o dziwo puściło bez problemów i nawet gwint się został.
I silniczek gotowy do kolono, endo i innych skopii.
Mimośrodowy układ dźwigienkowy.
Nikt tu nigdy nie zaglądał, czuję się jak Kolumb.
Test bezszczelności, jutro powie coś więcej.
I 50 mm w całej swej okazałości.
No i pokaż kotku co masz w środku. Istny szwajcarski zegarek.
Dziś spędziłem cały dzień (7-17) na dorabianiu przyrządów, aby dokończyć rozbiór silnika.
Z nakrętki Er 25 zrobiłem ściągacz koła magnesowego i zębatki zdawczej.
Oczywiście Noris.
I prądy zabezpieczone przed rozmagnesowaniem powędrowały na półkę.
Jeżeli komuś się wydaje, że można sobie zrzucić za pomocą zwykłego ściągacza to nie radzę. Szkoda elementów i czasu.
Gdy już myślałem, że będzie z górki to okazało się że bez przyrządu do wyciśnięcia wału się nie obędzie.
Zasadniczo wał powinien ześliznąć się z łożyska, ale 71 lat zrobiło swoje.
Powoli się poddał.
Bajzel od strony rozrządu i sprzęgła.
Kiedy sądziłem, że wyjęcie wału to już tylko formalność to po godzinie kombinowania doszedłem do wniosku, że muszę go rozkręcić inaczej korba nie przejdzie.
Dwa rzędy pełnorolkowego łożyskowania.
W takim czasie jestem w stanie rozłożyć i złożyć silnik od mojego MG, a mówią że małe jest piękne
I na tym zalety się kończą niestety. Przez taką konstrukcję ciężki w regeneracji.
Zostawmy tymczasem silnik w spokoju, jeszcze do niego wrócimy a skupmy się na creme de la creme tego motocykla, na tym co mnie podkusiło do zakupu. Biorę się więc za nadwozie, zaprojektowane i wykonane w słonecznej Italii, a wiadomo nie od dziś że jestem fanatykiem motocykli z półwyspu.
Konstrukcja ramy tak solidna, że spokojnie obsłużyła by pojemność 175 cm3 i więcej.
Tu już wyszorowana i zabezpieczona antykorozyjnie.
Słońce i wiatr utworzyły przez te eony niesamowite wzory na zbiorniku, normalnie jakbym patrzył przez Hubble'a
Dokonałem tego wszystkiego przy użyciu:
Rozebrałem amortyzatory.
Elementy gumowe najbardziej zostały doświadczone przez czas.
Znalazłem zamienniki, wymieniłem i poskładałem wszystko jak należy.
Podstawa akumulatora, kwas zniszczył tylko powłokę lakierniczą.
Opaska akumulatora, co jest w zasadzie niespotykane w stanie idealnym.
W motocyklu występują śruby typu "armatura łazienkowa" i nie jest to upiększanie przez właściciela tylko fabryka.
Jeżeli śruba ma łeb stożkowy, to i ma swoje specjalne miejsce.
W 1954 stosowano już śruby ampulowe, to też nie jest unowocześnienie użytkownika.
Zasadniczo w motocyklu doszukałem się chyba tylko jednej nieoryginalnej śruby (M6). Wszystkie śruby są zaopatrzone w podkładki płaskie (ukosowane z jednej strony), podkładki sprężyste i faliste. Praktycznie wszystkie śruby są drobnozwojowe.
Można było dać prostą tulejkę, a tu chciało się równać do Koloseum.
Fabryczne zabezpieczenia.
Podkładki poszerzane specjalnie profilowane do krzywizny błotnika.
I etap montażu.
Zobaczmy co piszczy w hamulcach. Jak widać nie ma się do czego przyczepić, wymieniłem tylko łożyska kół.
Pewnie na jakieś parę tysięcy jeszcze starczą.
Piasty kół to aluminiowe półbębny ze stalowymi wkładkami.
Oczywiście chłodzone jak przystało na sportowy charakter motocykla.
Z Urazówki wróciły rury nośne przedniego zawieszenia (dzięki Andrzejku, że pomimo 40 st. poprawiłeś to co młotek zniszczył) to mogłem bez zbędnego przestoju kontynuować prace restauratorskie.
Średnica rur jak w dużym MG, 35 mm
Dałem nowe kuleczki i świeży smar.
I już w motocyklu.
I z błotniczkiem.
I już o własnych siłach.
I ze zbiorniczkiem.
Zaczynam przyglądać się elektryce, bo nie działała, choć tu wszystko jak nowe.
71 lat?
No i jeszcze okazało się, że na wyposażeniu mam radio.
Ten guziczek to gaszak.
A tu przełączamy się pomiędzy akumulatorem a dynamem.
Niestety jest dwutygodniowa obsuwa. Wczoraj zadzwonił do mnie Marek Korba vel Rolka z Łodzi, a wiadomo kto z Łodzi pochodzi ten nie zawodzi i potwierdził moje krytyczne uwagi co do stanu wału. Korba zowalizowana na 8 setek, rolki zużyte po około 4-5 setek, jedyna dobra wiadomość to że czop ujdzie. Teraz trzeba zamówić specjalne rolki W SKFie i odczekać właśnie dwa tygodnie, w między czasie Marek roztoczy korbowód, wpasuje nową bieżnię.
Zdziwiło mnie to nadmierne zużycie wału po tak niewielkim przebiegu, tym bardziej że reszta podzespołów w silniku jest w stanie bardzo dobrym. Jeszcze jednym miejscem wykazującym zużycie i wymagającym ingerencji jest łożyskowanie trybu zdawczego, zarówno tuleja wewnętrzna jak i łożysko wymagają wymiany, ale to mogło być spowodowane nieprawidłową eksploatacją łańcucha napędowego. Przeanalizowałem sytuację z wałem i sądzę że za taki stan rzeczy może odpowiadać kilka czynników. Po pierwsze może to być zaniedbanie użytkownika, niedopilnowanie stanu oleju (w tym silniku jest to parametr krytyczny) lub stosowanie nieodpowiedniego oleju. Szukałem gdzieś informacji jaki olej był dedykowany do tego silnika i trafiłem na taką broszurę:
Cóż to za olej Mobiloil Arctic o dziwo występujący do dziś:
"Produkty Mobil Gargoyle™ Arctic Oil 155, 300 oraz Mobil Gargoyle™ Arctic C Heavy są wysokiej jakości naftenowymi olejami mineralnymi, zaprojektowanymi z myślą o zastosowaniu w sprężarkach chłodniczych. Charakteryzują się niskimi temperaturami płynięcia i doskonałą płynnością w niskich temperaturach, wynikającą z faktu, że są one prawie całkowicie wolne od parafin. Stosowanie olejów Mobil Gargoyle Arctic pomaga w utrzymaniu w czystości rurek wyparnika, co skutkuje lepszą wymianą ciepła oraz zmniejszeniem czasu postoju serwisowego. Produkty te charakteryzują się również dobrą stabilnością chemiczną oraz nadają się do smarowania zarówno cylindrów, jak i łożysk."
Myślę sobie jaka cholera, ale jak za chwilę Wam pokażę ma to swoje uzasadnienie. Silnik w tym motocyklu jest silnikiem czterosuwowym i jak większość takich konstrukcji wymaga wymuszonego obiegu smarowania. O ile na tryby, łożyska gładź cylindra wystarczy smarowanie rozbryzgowe, to łożyskowania stopy wału w ten sposób nie nasmarujemy. W układzie smarowania tego silnika nie ma żadnej pompki oleju a smarowanie wspomnianego łożyska odbywa się odśrodkowo. System znany chociażby z niemieckich BMW i ich radzieckich pomiotów, tylko tam olej do odrzutnika podaje pompa a w silniku NSU jesteśmy zdani tylko na siły przyrody.
To jest kieszeń łowna (sam sobie tak to nazwałem) oleju. Ukazała się ona dopiero po myciu silnika, wcześniej ciężko było stwierdzić co to jest.
Tak jest mocowana w karterze i olej który jest rozbryzgiwany w silniku spływa sobie do tej kieszonki.
Później takim cypindeuszkiem i otworkiem w karterze przedostaje się na drugą stronę.
I tm otworkiem wydostaje się skapując do odrzutnika w wale a później dzięki sile odśrodkowej kanałkiem w czopie smaruje dwa rzędy rolek w stopie korbowodu.
Czujecie bluesa? Zastosowanie jak to zwykle się robi w starych silnikach gęstego oleju, najczęściej 20W50 spowoduje niedrożność tych mikroskopijnych kanałków, tu nie mam pompy która by taki gęsty olej przepchała. Olej już od samego startu silnika musi być rzadki jak woda. I kolejna kwestia. Wiele osób mnie pytało, po co ja to w ogóle rozbieram? Widzieliście wcześniej jakie złogi były wewnątrz i teraz mając wiedzę o systemie smarowania nietrudno sobie wyobrazić sytuację w której te kanałki są po prostu zatkane i pozostawione w takim stanie doprowadzą do zniszczenia silnika. To jest kolejny przykład który pokazuje, że nie powinno się eksploatować silnika po długim przestoju bez gruntownego przeglądu (rozebrania, wymycia itd.) Stosowanie tak rzadkiego oleju wyjaśnia też sytuację z dużym zanagarowaniem tłoka i komory spalania, oraz zastosowanie czteropierścieniowego uszczelnienia tłoka.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach