Moja wycieczka do Estonii zaczęła się szczęśliwie na Pikniku Iża. Z niewyspania i nocnego zmoknięcia po ok 100 km połapałem się, że na campingu zostawiłem centralny kufer ze śpiworem i materacem. Ponieważ na powrót było za późno, więc jechałem, dalej. Za Giżyckiem złapałem kapcia gdyż malowana proszkowo obręcz zardzewiała i przetarła dętkę!
Paranoja. Ale na szczęście poznałem Tomka, który załatwił otwarcie sklepu motocyklowego w niedzielę i po naprawie dętki kupiłem dwie zapasowe. Dziękuwa i szacun dla Tomka!
Zmęczony i styrany pojechałem dalej. Po ok 100 km tym razem w deszczu łatka na dętce poszła i musiałem drugi raz wymieniać kapcia. Do docelowego Kowna było jeszcze daleko, robiło się późno, ja cały mokry pod kondonami. Czyli ogólnie dobry nastrój i optymizm. Tak wyglądając przekroczyłem granicę z Litwą.
A tak było rok temu:
Jako, że perspektywa nocowania w mokrym namiocie bez śpiwora mniej raczej nie zachęcała to w końcu wbiłem do hotelu w Marianpolu. Pani na recepcji pewnie myślała, że jestem orkiem od Tolkiena, ale rano morale wzrosło, no i nie padało!
Po wyjściu z hotelu zaczeło sie szukanie do kupienia śpiwora, trochę spanikowany, ale w końcu śpiwór razem z karimatą kupiłem w markecie obok. Jadąc do Kowna znowu chciałem zwiedzić muzuem, ale podobnie jak rok temu było zamknięte!
W Kownie spanko i uderzam na Rygę. Najpierw oczywiście muzeum motoryzacji.
CDN
Pojazdów dużo, motocykli mało, ale przykładowy Rudge się załapał:
Następny przystanek Tallin. Na campingu w miejscu miasteczka olimpijskiego z 1980 roku, poznałem m in takiego dziadka z Finlandii, podróżującego Citroenem z lat 60, w środku jak w domu.
Reszta materiału jak wykończę drugą kliszę z Zenita.
Twardziel. To lubię! Samotnie, daleko, porzucając połowę sprzętu aby nie było za łatwo (ja bym się wrócił jednak po te bambetle), z analogowym aparatem i czarno-białymi kliszami do własnego wywołania, bez dokładnego planowania i sprawdzania co i kiedy jest otwarte. Zupki chińskie może? "Ahoj przygodo! Alleluja i do przodu!" Stara dobra szkoła. Kto tak jeszcze potrafi?
(Tylko z tym hotelem za cenę dobrych kilku nowych dętek trochę przesadziłeś .)
Fajna wyprawa. Naprawdę! Dawaj koniecznie kolejne części opowieści. I trochę więcej tekstu może. Jaka prędkość podróżna, jak spalanie?
(Komentarz techniczny: Mając dwie nowe dętki założyłeś łataną - prosiłeś się więc o kłopoty. Ja już się nauczyłem - łatka zawsze puści, jak nie teraz to w przyszłości, w najmniej oczekiwanym momencie. Moja obecna zasada - dziurawa dętka do kosza i zawsze nowa zamiast niej. Generalnie wyroby gumowe tylko raz używamy .)
Spalanie ok 4,5 l./100 km. Prędkość w trasie 80-90. Czytaj uważnie, napisałem, że nowe kupiłem dopiero po naprawie starej. Zupek chińskich nie miałem, bo nie jestem aż tak nowoczesny, miałem natomiast konserwy, m in legandarną ,,Turystyczną".
Motocykl: Iż-49
Posty: 397 Skąd: Rzeszów i okolice
Wysłany: Sro 21 Lip, 2021
Ekstra, bez flaka to nie wyprawa:D
Jeszcze zdjęcie z morzem by się przydało.
Jak chcesz sobie uprzyjemnić biwaki to polecam coś takiego jak ruski prymus/breżniewka/smiert turisty/ rożnie na to mówią ale to jest kuchenka benzynowa do grzania jedzenia kawy itp, ja od wielu lat nie ruszam się bez tego na biwaki bo konserwy szybko się przejadają
I tu dotykamy sprawy dlaczego nie należy jeździć motocyklem, tylko samochodem. Poza tym, że jak pada to jest mokro, nie ma się gdzie schować, w motocyklu się nie wozi gotowego koła zapasowego. To miałem w moich skrzyniach za mało miejsca żeby wozić kuchenkę turystyczną. I ogólnie za mało miejsca co wymaga ciągłego dokładnego układania rzeczy. Napisałem kiedy będą następne zdjęcia i ciąg dalszy historii.
Motocykl: Iż-49
Posty: 397 Skąd: Rzeszów i okolice
Wysłany: Sro 21 Lip, 2021
Też zawsze mnie korciło żeby fotografować analogiem wyprawy, ale że one prawie zawsze są rowerowe to waga tego sprzętu trochę dyskwalifikuje, jakiego masz Zenita?
brawo suchy. Umiliłeś mi poranna kawę. Czekałem na twoją relację. Jak tylko usłyszałem, że zgubiłeś na starcie kufer to pomyślałem bedzie ciekawie. Cała wyprawa z tgo co zorientowałem się w twoim stylu. Superaśnie. Czekam na dalszą część no i na telefon kiedy po NSU mam podjechać
_________________ IFA BK350 1956 x 2,DKW LUXUS 200 SPEZIAL 1930, DKW SB200 1936,DKW SB200 1937,HD softail haritage EVO i trochę części do dkw SB250
Czy na granicy/ gdziekolwiek indziej miałeś jakąkolwiek kontrolę pod względem covid , szczepienia itd.. za kilka tygodni planuje zjechać Litwę Banditem i nurtuje mnie ten temat jak to teraz wygląda ?
No to tak, w Polsce już większość ludzi na wywalone na maski, na Litwie i Łotwie trzeba było mieć w sklepach maski. Natomiast w Estonii się nie przejmują nigdzie. Mnie nigdzie na granicy nie kontrolowali kątem paszportu covidowego, wszędzie był normalny przejazd. Za to jak wracałem w Kowna do domu, czyli w poniedziałek ok 3 w nocy to zrobili blokadę na ekspresówce i mnie dmuchali ile wypiłem. Wiadomo, przy niedzieli, nie każdy musi być trzeźwy.
No, też tak sądzę. Zwłaszcza, że pismo przyszło do Polski. Kiedy dostałem "pamiątkę z podróży" po Bundesrepublik, to szybciutko przekaz wypełniłem, zwłaszcza, że planowałem co najmniej kilka wyjazdów. Natomiast mój kuzyn dwa lata temu wybrał się do Rumunii na swojej Hondzie. Tam go zatrzymali za przekroczenie o prawie 30 km/h. Na miejscu zapłacić nie mógł, dostał kwit po rumuńsku z jakimiś numerami kont, ale na żadne nie dało się wysłać pieniędzy. W tym czasie syn pracował w Niemcowie i miał w zespole dwu Rumunów - informatyków. Oni też nie potrafili pomóc, za to ... z wielką ciekawością oglądali skan mandatu, bo żaden w życiu nigdy czegoś takiego nie widział. Nie, żeby nie zostali nigdy zatrzymani, ale po prostu tam się daje policjantowi "w łapę" i po kłopocie
_________________ Denerwować się to tracić własne zdrowie z powodu cudzej głupoty.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach