Totalna zbieranina i ogólnie pasztet, tak można określić prądnicę wysłaną do Tucholi, ale im to nie robiło różnicy. Nosiła nawet ślady po solidnym ściśnięciu w imadle (jajowata) i też z tym sobie poradzili.
Łożyska maszynowe, muszę wierzyć na słowo, bo chociaż jest chęć luknięcia, to niestety śruby zaplombowane
Dolny dekielek był kompletny w akcesoria, ale miał braki w kołnierzu uszczelniającym, dołączyłem drugi, ładny, zdekompletowany. Za przekładkę tej całej biżuterii dodatkowo zapłaciłem 20 złp.
Swego czasu kupiłem na Allegro wiązkę elektryczną, chciałem temat przyśpieszyć, stało się wręcz przeciwnie, niestety zapomniałem kto był producentem kabli, ale zrobił bym tu i gdzie indziej odpowiednią krypto reklamę
I na pewno żadne CXy. Poza tym nawinięty drut w porządnej izolacji odporny na przegrzania oraz poprawiony sposób zalutowywania końcówek w żłobkach. Moja prądnica w Terroryście została w Bladowie praktycznie odbudowana od podstaw, zrobiła w tym sezonie 6 tys. i działa nadal.
PS
Nie otwieraj, bo Jarek uszczelnia zazwyczaj dekielki lekkim klejem.
Nie otwieraj, bo Jarek uszczelnia zazwyczaj dekielki lekkim klejem.
Jeśli śruby są potraktowane takim klejem to nie powinno się rozkręcić. Moje pozaklejałem i się trzymają bez zarzutu.
nickeledon napisał/a:
Poza tym nawinięty drut w porządnej izolacji odporny na przegrzania
Tutaj miałbym wątpliwości, czy jest odporny na przegrzania w jankowej studni?
Co masz na myśli pisząc w porządnej izolacji? W porządnej bawełnie, czy porządnym lakierze?
Tutaj miałbym wątpliwości, czy jest odporny na przegrzania w jankowej studni?
Właśnie rodzaj użytego drutu nawojowego, ale i sposób zlutowania końcówek w jego wykonaniu powoduje, że te prądnice są bardziej odporne na przegrzewanie.
Słynna blaszka blokująca śrubę, oczywiście replika, jak najbardziej obecna, nowa zębatka i nawet szarpnąłem się na gumowe fajeczki
Prądnica wiadomo, rzecz cenna, jestem w posiadaniu oryginalnego reglera, którego nie sprawdzaliśmy, chociaż wizualnie wygląda zdrowo. Na różnych forach słychać głosy, że wadliwy regulator może spalić prądnicę
I teraz pytanie do was Panowie, warto tracić czas na regulacje i strojenie, czy kupić elektroniczny od Lantisa i mieć problem z głowy
Zawsze można trochę potracić czasu. Jeżeli masz regel niewyginany, to tylko delikatnie podczyć blaszki papierkiem, wyreguluj luzy i jeżeli jego prąd załączania i wyłączania będzie w dopuszczalnych zakresach, to ja bym montował. Zapewne zaglądasz na strone Jacota, tam gość całą zabawę opisał. Lantisa też można, mój nawet działał.
Poza tym gdzieś tam, chyba u Jacota, odradzano org. śrubę docisku pradnicy, bo wygina dekielek ogólnie źle oddziałuje, ja np mam w tamtym miejscu gumowy klin i gra. Przy czym jeżeli u kogoś śruba się sprawdza w 100% to może się tym faktem pochwalić.
Śrubą mogę się pochwalić
Z racji " niewygodnego" położenia reglera postawiłem na elektronikę z plusem na masie, i jestem zadowolony. Oryginał ładnie wygląda, ale w szufladzie.
Nie, wg moich doświadczeń przez regulator mogą być problemy z aku i ogólnie ładowaniem. Chyba, żeby np regel nie rozłączał na postoju, to wtedy prad idzie na pradnice która chce zadziałać, jak rozrusznik. A konkretnie co w regulatorze nie grało, że poszedł na emeryture?
Junior ma opanowane iżowe regulatory, pewnie z junaczym też sobie poradzi, ale zachciało nam się odrobiny luksusu i takiej elektronicznej nowinki
Regler mechaniczny będzie w odwodzie, widzę jego świetlaną przyszłość
Mam chyba identyczny regler elektroniczny, niestety nie widziałem Twojego drugiej strony. Mój jest z plusem na masę.
Słyszałem kiedyś opinię że potrafi zagotować aku, jeśli jeździ się bez włączonych świateł, chodzi o odbiór prądu dla jego prawidłowej pracy. Ja się z niczym takim nie spotkałem, zrobiłem trochę kilometrów z żarówką ledową z przodu i tyłu, czyli praktycznie bez obciążania prądnicy
Z żarówką 25W też sobie radzi.
Podłączenie to już moja wydumka, producent widział to inaczej.
Mam identyczny regler, sprawuje się doskonale po tym jak ułamał się lut na śrubie, gdzie widział go producent.
Zastąpiłem go podobnie jak Ty kabelkiem.
Przyszedł czas na sprawdzenie poziomu paliwa w pegazie.
W necie jest parę ciekawych patentów na podglądanie słupka paliwa, postanowiłem trochę to uprościć i zrobić to dosłownie "na kolanie".
Potrzebna plastelina i kawałek szybki
Podczas zalewania dociskamy palcami komorę, przecieków nie zaobserwowałem.
Benzyna plasteliny nie rozpuszcza.
ps. Gaca to nie moje palce
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach