Jajca, jajca ... Okazało się, że dowód rejestracyjny mojego Iża jest wciąż od 1984-go w depozycie WK i może być do mnie bezproblemowo przysłany pocztą! Tablicę rejestracyjną jak wszystkie inne z tych lat już dawno w WK złomowano, ale to już nie problem.
Tak więc wszystko wskazuje na to, że bez problemu zarejestruję motocykl na białe tablice w nowym miejscu zamieszkania.
Jest tylko jedno "ale" - w rejestrze jest data pierwszej rejestracji i data produkcji 1966. A przecież oryginalna tabliczka znamionowa i numery zaczynające się na Б wskazują wyraźnie 1963. Mam tylko nadzieję, że w dowodzie rejestracyjnym będzie poprawna data a tylko rejestr elektroniczny jest pomylony ... Tak więc finał blisko
_________________ Iż Planeta '63, ...
Ostatnio zmieniony przez Spiker Pią 27 Cze, 2014, w całości zmieniany 1 raz
Spiker nie chcę cię martwić z tym rocznikiem, ale możesz mieć przekłamanie w dokumentach.
U mnie też wpisali datę pierwszej rejestracji jako rok produkcji 1961. A na ramie i silniku widniała literka B czyli 1959.
Ale lepszą mam moc silnika 18 KW czyli prawie 25 KM normalnie rakieta.
No i zgodnie z obietnicą Miłego Pana z WK dostałem wczoraj pocztą stary dowód rejestracyjny z 30-to letniego depozytu. Ładny, niezniszczony papier, bez obciętych rogów czy przekreśleń, wydany w 1979-tym na człowieka z którym mam umowę, czyli bajka. Ale niestety rok produkcji: "1966", model: "350", pojemność skokowa silnika: "350". Prawdę mówiąc nie chce mi się teraz tego wszystkiego wyprowadzać, może kiedyś. Ciekawe tylko co powie diagnosta oglądając tabliczkę znamionową z innym rocznikiem niż jest w papierach. Ma ktoś ewentualnie jakiś pomysł jak to wyprostować bez kosztownej opinii rzeczoznawcy?
Ciekawostka. Ostatnia strona to "adnotacje urzędowe" i tam wbita pieczątka "Pojazd podlega badaniu technicz. w ...." i tutaj ręcznie wpisany miejscowy POM. Czyżby był w tamtych latach jakiś przymus w tym zakresie? Pieczątki z kolejnych przeglądów potwierdzają, że właściel karnie jeździł na badania w to miejsce.
A moc silnika jaką masz wpisaną? Bo cała reszta jest pokombinowana jak u mnie.
Formularze z tych lat (1977) nie miały miejsca na moc silnika tylko następujące parametry (oprócz pojemności skokowej silnika): "dop. cież. cał." (u mnie jest "-"), "dop. ładow." (u mnie jest "-"), ilość miejsc" (u mnie jest "2"), "max. nacisk" (u mnie jest "-").
Trochę zmartwię hurraoptymistów. Dziś podczas wizyty na stacji diagnostycznej, pogadałem z kolegą przeglądowcem na temat potrzeby opinii rzeczoznawcy. Wyszło, że w urzędzie nie potrzebują, ale lubią mieć, konserwator również nie zwraca za bardzo na to uwagi. No to pytam komu to po cholerę potrzebne. Odpowiedział: Dla mnie! Okazało się, że przecież na jakiejś podstawie musi zakwalifikować pojazd jako zabytkowy i do tego właśnie jest niezbędna opinia rzeczoznawcy, której oryginał zostaje u niego w dokumentacji.
[ Dodano: Wto 01 Lip, 2014 ]
PS. Jeżeli ktoś obszedł przeglądowca, to poproszę o informację. Pojadę się kłócić.
Ja nie miałem żadnej ,,opini", jak tacy są cwani to niech Ci pokażą konkretną podstawę prawną takiego wymogu. Ale oczywiście najpierw grzecznie im tłumacz, że nie ma potrzeby bo Ty się ,,wszędzie" dowiadywałeś, że nie musisz.
Jeżeli dalej będą sie upierać, to albo jedź na inną stację okregową, albo powiedz, że prosisz pisemną odmowę wykonania badania bo się będziesz odwoływać do kolegium odwowałczego diagnostów- przy czym nie wiem dokładnie jak i co z tym odwoływaniem, ale powinni przypeniać.
Przy czym jest w znowelizowanej ustawie, zapomiałem numeru, zapis, że jeżeli SPK ma jakieś wąty, ty mogą wołać opinie, ale nie muszą.
Ale wątpię, żeby takie kmiotki analfabeci mieli świadomośc tego zapisu, czy jakiegokolwiek zapisu.
Suchy nie obrażaj mi kolegi. Opisałem swoją taką dość luźną rozmowę przy okazji wizyty. Zapytałem również o paragrafy i twierdził, że są. No nie chciałem go gnębić, aby mi się on znów nie przyczepił do braku światła stop, ale będę drążył temat przy każdej nadarzającej się okazji.
Czyli Suchy liczysz na zastraszanie? Szczerze mówiąc to chyba nie powinno tak działać.
A jak to mówią każdy kij ma dwa końce i nie wiem czy takie zastraszanie też nie podlega pod paragraf.
W razie czego napisz, to wyślemy ci pilnik w placku.
Tym razem po odczekaniu w 2-godzinnej kolejce dowiedziałem się, że muszę jednak mieć dokument z poprzedniego WK z wyjaśnieniem co stało się z tablicą rejestracyjną zdeponowaną tam 30-ci lat temu! W poprzednim WK pukają się w głowę, ale ostatecznie na moje oficjalne pismo mogą coś napisać i przysłać do mnie, chociaż nigdy wcześniej czegoś takiego nie robili. Rozmowa telefoniczna pomiedzy Paniami z obydwu WK nic nie dała, pomimo werbalnego potwierdzenia mojej wersji o złomowaiu tablic. Czyli czeka mnie koleny tydzień czekania (moje pismo do nich, ich pismo do mnie), pomijając stracony kolejny dzień urlopu i znowu dwie godziny w kolejce.
Obserwacja. Notabene po odstaniu swojego i wstępnych działaniach trzeba wyjść z pokoju, zapłacić należności w kasie i ponownie wciskać się do kolejki, żeby dokończyć czynności. Po obsłużeniu każdego petenta Pani zamyka pokój i z dokumentami udaje się do archiwum (?). Szaleństwo! Gdybym wiedział wziąłbym coś na uspokojenie .
A wszystko to przez uczciwość, bo ktoś inny pewni podpisałby bez zmrużenia oka oświadczenie, że zgubił tablice ... i byłby już po wstępnej rejestracji.
Nawiasem mówiąć to według obecnych przepisów bez tablicy rejestracyjnej nie można wykonać przeglądu technicznego. Muszę więc wystąpić o tablice próbne (kolejne sześćdziesiąt kilka zł) i na nich pojechać do przeglądu. Kiedyś akceptowalna wersja z przywiezieniem pojazdu na lawecie teraz nie przejdzie.
Później czeka mnie kolejny urlop i prawdopodobnie kolejne dwie godziny w kolejce aby załatwiać sprawę docelowych tablic i twardego dowodu rejestracyjnego.
Cała zabawa będzie mnie pewnie kosztowała ze cztery dni łażenia ... Pomijając podwyższone ciśnienie tętnicze ...
Ciekawostka. Nasz miejscowy Prezydent wpadł na genialny skądinąd pomysł, aby zrobić filie podstawowych urzędów (w tym WK) w centrach handlowych w różnych cześciach miasta (http://www.rzeszow.pl/mieszkancy/informacje-dla-mieszkancow/punkty-informacyjne-urzedu-miasta). Super sprawa, tylko, że ... akurat sprawy tablic próbnych nie można tam załatwić. Szkoda, bo jakoś w tych punktch da się zapłacić należnośc bezpośrednio u urzędnika i to także kartą! Obserwuję, że w każdej z tych kilku lokalizacji jest zawsze przynajmniej kilkuosobowa kolejka do "okienka" WK posuwająca się do przodu ze średnim tempem pół godziny na osobę. Aż strach pomyśleć co by było bez tych dodatkowych punktów obsługi ...
Z rozrzewnieniem wspominam mój stary mały ale sprawny urząd WK i powoli zaczynam żałować przemeldowania ...
Potwierdzam co pisze Suchy, do rejestracji na żółte blachy nie jest w ogóle potrzebna opinia rzeczoznawcy (przynajmniej na razie nie ma takiego prawnego wymogu).
Gdzieś przeczytałem, że konserwatorzy zabytków dostali od swojego przełożonego wytyczne aby żądać opinii rzeczoznawcy przy wciąganiu do rejestru. Ciekawe ile w tym prawdy i czy to jest zgodne z prawem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach