Jest dość duże prawdopodobieństwo pojawienia się niektórych forumowiczów na Iżach. Jeśli to wypali, to w niedzielę z rana zbieramy manele i ruszamy w jakiś objazd. Dokąd, kiedy i jak długo? to wyjdzie "w praniu". Nauczony tegorocznym doświadczeniem już niczego nie planuję. Jest możliwe, że jazda przeciągnie się do poniedziałku. Ja biorę urlop.
Kto chce siedzieć spokojnie niech zabierze krzesełko.
Wysłany: Wto 13 Wrz, 2011 Motobazar Łódz 10-11 Września
Do tematu dorastałem przez tydzień - jechać czy nie jechać? Ot takie pytanie sobie zadawałem, myślę: kurde nie ma co sobie żałować koniec lata, ostatnie ciepłe dni to można w końcu gdzieś dupę ruszyć! I tak się umówiłem z Fragiem że się z nim i z Gacą zabiorę.
Spotkanie pod garażem u Fraga o godz. 06.10 i po chwili ruszamy w stronę Żmigrodu. Tam jesteśmy ustawieni z Gacą i Karoliną.
No i jazda w siną dal w stronę Łodzi. Trasa przebiegła dość gładko, bez żadnych usterek, jedynie co odczułem to 2 małe delikatne przytarcia tłoka. A tu kilka fot:
Na bazarku dobry klimat zabawy uciechy itd
I chyba ładniejszy iż którego widziałem bardzo ładnie wykonany, tylko pogratulować Anperowi wytrwałości.
Z bazarku jakoś tak mało fot mi wyszło! Na bajzel motocyklami przyjechali jeszcze Katok, Michał i Anper.
Tu kilka z naszego wyjazdu już po giełdzie, miało być inaczej niż wyszło - trasa miała być długa, mieliśmy wyskoczyć do Gniewkowa miejscowości gdzie stacjonuje Katok i tam się pokręcić. No ale plany pokrzyżowały pewne małe problemy, niedomagania pewnego motocykla. Akcja rozegrała się jakieś 30km od Łodzi.
Na bazar wyjechaliśmy wcześnie. Trochę to dziwne, ale im bardziej zbliżaliśmy się do mety, tym bardziej robiło się nam zimno. W Ostrowie Wlkp. w końcu wymiękliśmy - przyszedł czas na doubranie się. Regers przebrał się za plemnika.
Kilometr za Wartą wypadł nam jeden z postojów "na fajkę". Miejsce zupełnie bez sensu, ale nałóg wygrał.
Jak jest na bazarze, wszyscy wiedzą. Ograniczę się więc do fotek kilku radzieckich niebokserów. Napotkałem otóż małą Kaśkę:
Drugi dzień został zdomiowany przez Gacę, dlatego będzie najlepiej, gdy on zda relację z tego, jak było i co czuł. Ja ograniczę się do jedynej fotki, jaką tego dnia wykonałem:
W sumie plan wspólnego pojeżdżenia i tym razem nie bardzo nam wypalił, ale żegnaliśmy się z myślą, że nie było to nasze ostatnie w tym roku słowo w kwestii wspólnej zabawy na Iżach.
Małżonka moja Joanna słusznie zauważyła, żeby dokładnie dowiedzieć się gdzie to też Gaca buduje ten most aby go później ewentualnie ominąć. Wysoce prawdopodobne jest bowiem, że tak Gaca mosty buduje jak motocykle składa
Ostatnio przebywanie przy komputerze jest jedną z ostatnich rzeczy na które mam ochotę, stąd moje wielkie opóźnienie w zdaniu relacji bazarowej. W sumie nic takiego się tu nie wydarzy na co wskazywało by mocne rozdmuchanie tematu przez poprzedników
Na początek przedstawiam z trochę innej strony fajny zaprzęg. Planety nie podobają mi się na tyle bym chciał je mieć, ale takowy komplet daje do myślenia.
Kolejnym bazarowym tematem jest niewątpliwie pominięta przez resztę akcja kopniakowa. Nikt nie zgubił co prawda dźwigni, ale do akcji musiał wejść sam Pan Edzio (producent gumek) i pokazać jak należy szybko i sprawnie zamontować gumę na anperowym kopniaku
Potem już była tylko planowana wycieczka do samego centrum Polski - Piątku.
Było upalnie, a mój motocykl jak zwykle był obładowany nie tylko pasażerką ale również innym niezbędnym bagażem biwakowym. Wszystkie te elementy układanki przyczyniły się kolejno do ostrzeżeń w postaci stuków silnika a następnie do całkowitego zblokowania tłoka lub innej ruchomej części w kładzie korbowo-tłokowym.
Do końca łudziłem się, że to zablokowany kopniak. Niestety coś w środku złapało i trzymało. Rozpoczęliśmy demontaż celem inspekcji i oceny sytuacji. Michał z Anperem wrócili się do Łodzi po "lawetę". Morale naprawdę opadły, przynajmniej u mnie, bo mnie najbardziej ten problem dotyczył.
Próba dostania się do tłoka została skutecznie uniemożliwiona przez nakrętkę prawego kolanka. Nie dało się w żaden sposób jej odkręcić. Przez ten czas silnik ostygł na tyle, aby kluczowe części skurczyły się na tyle, by wszystko zaczęło pracować. Choć jeszcze dość ciasno. Katok wziął Karolinę na tył a ja odciążony dolałem "setkę" miksolu i ruszyliśmy wolnym tempem do Łodzi - pod garaż Anpera. Tam zadecydujemy czy skończy się na PKP
Motocykl dobrze zniósł drogę.Chwilami sprawdzałem, czy przy szybszej jeździe nie łapie tłoka ponownie. Nic takiego się nie działo.
Z pod garażu Anpera po lekkiej strawie (ja nie jadłem, jakoś nie miałem apetytu ) ruszyliśmy w drogę powrotną do Żmigrodu, gdzie nasze (Frag, Regers i Ja) drogi się rozdzielały.
W części drogi towarzyszył nam Anper i Michał którzy kolejno odłączali się i wracali do domów.
Dalsza droga przebiegała z prędkością nie mniejszą jak 70km/h. Można śmiało powiedzieć, że Iż dostał w dupę za swoje głupie humorki
Oczywiście postoje były wymuszane na bieżąco przez jednego z uczestników podróży. Chyba nie muszę pisać przez kogo i dlaczego
Do Żmigrodu dotarliśmy już o zmroku. Mineliśmy kilka zabytkowych motocykla takich jak: Jaskółka czy SHL M04. Na pożegnanie podaliśmy sobie dłonie, a Iż Fraga, jak to ma w zwyczaju, oznaczył przed odjazdem terytorium
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach